Amsterdam
Był to jeden z najciekawszych odcinków kanałowych, jakie pokonaliśmy.
Night passage through Amsterdam was one of the most exciting canal voyages we have ever made. On Standing Mast Route again. The town is amazing!
Do Amsterdamu można dotrzeć wodą z różnych kierunków, my przybyliśmy od strony Goudy. Ponieważ płynęliśmy jachtem żaglowym z postawionym masztem, musieliśmy zatrzymać się na przedmieściach w pobliżu autostrady i lotniska i poczekać razem z kilkunastoma innymi łódkami na rozpoczęcie jedynej w swoim rodzaju, nocnej przeprawy przez miasto. Za ten przywilej należało zapłacić trochę ponad 10 €. O północy konwój ruszył. Rozciągnięte początkowo w długi wąż jachty, zbiły się w bezładną grupę po przejściu pierwszego, podniesionego mostu, a tuż przed drugim, którego obsługa jeszcze nie otworzyła. I tak było przed każdą kolejną przeszkodą. Nim jadący na rowerze pan zamknął za nami most, poganiając maruderów, na których trąbili także zniecierpliwieni kierowcy, konwój zbierał się już przed kolejnym, w oczekiwaniu na pedałującego z mozołem „mostowego”. Nie było łatwo uniknąć jakiejś drobnej stłuczki. Kanały wąskie, każda jednostka miała różną wielkość, inne możliwości skręcania i hamowania, mniej lub bardziej doświadczoną załogę i w dodatku było dosyć ciemno, bowiem kolorowe światła miasta raczej oślepiały sternika niż oświetlały ciemne wody. To był dobry sprawdzian z orientacji i manewrówki. Ale również piękne i emocjonujące przeżycie. Do zatłoczonej w sposób u nas niewyobrażalny mariny Sixhaven dopłynęliśmy o 4 nad ranem, zatykając jachtem, niczym korkiem, jedyny prześwit i blokując sobą co najmniej połowę przystani. Około 10 rano załoga jednego z chcących wypłynąć jachtów obudziła nas, uprzejmie prosząc o wypuszczenie. W Amsterdamie spędziliśmy prawie tydzień i ani przez moment się nie nudziliśmy. Piękne i niezwykłe miasto.
Sixhaven marina