Żubry nad Sanem. European bisons. Bieszczady
Tyle czasu mieszkamy już w Bieszczadach, łazimy wzdłuż Sanu, czatujemy zamaskowani w różnych miejscach, ale nie mieliśmy dotąd szczęścia przeżyć wymarzonego spotkania z żubrami w rzece. Wielokrotnie wracaliśmy z zasiadek z pustymi rękami, raz czy drugi udało nam się sfotografować wydrę lub lisa, kiedyś rodzinkę traczy, jednak żubry się nam nie pokazały. Aż kilka dni temu... Jak zwykle obładowani sprzętem fotograficznym, śpiworami, karimatami, kanapkami, herbatką w termosie, ruszyliśmy pieszo kilka kilometrów w głąb dziczy, by z dala od ludzkich siedzib wybrać sobie miejsce do czatowania. Ja nad rzeką w wykrocie zwalonego drzewa, Włodek na skraju polany w pobliżu Sanu. Uznaliśmy, że jeśli się rozdzielimy, jest większa szansa, że któreś z nas coś zobaczy i sfotografuje. Jeszcze tylko umościć się, zamaskować i… czekamy. Nie trwało to tym razem długo, może z godzinkę, gdy usłyszałam straszny rumor nad sobą na skarpie. Boże, zaraz coś mnie zdepcze! - myślę sobie. Ale hałas się lekko przesunął i nagle zza krzaka tuż przede mną (około 20 metrów, ale wrażenie było ogromne) wychynęło wielkie brunatne cielsko! Żubr byk. Wyszedł z zarośli i spokojnym krokiem, dostojnie przeszedł na drugą stronę rzeki i po chwili zniknął w zaroślach. Uff, udało się! Mam kilka niezłych klatek z żubrem w Sanie. Ledwo zdążyłam wysupłać z kieszeni okulary i sprawdzić, czy zdjęcia są na pewno ostre, gdy znowu słyszę rumor koło mnie! Dokładnie z tego samego miejsca na brzegu rzeki wyłaniają się dwie krowy, dwa zeszłoroczne byczki i cielak! Nie mieszczą mi się w kadrze! Strzelam zdjęcia raz za razem. A zwierzęta wyszły na środek rzeki, rozejrzały się i wolno powędrowały wodą wzdłuż Sanu, oddalając się, były więc zwrócone do mnie zadami. Ale co jakiś czas przystawały i rozglądały się na boki, co umożliwiało mi zrobienie ciekawszych ujęć. W końcu zatrzymały się i stały tak w rzece z pół godziny, by ostatecznie wrócić do lasu... I wtedy dostaję sms od Włodka „ jak tam, u mnie nic”, a ja natychmiast odpisuję: „Mam żubry!”
We have been sitting by the San river hoping to see european bisons in the water so many times but we have never met even one. We have taken good photos of otters, dippers, mergansers or foxes, but no bisons. Untill now... We walked along the river for an hour or more, then splitted. Agnieszka decided to stay near the water while Włodek took position on the edge of vast meadows. Who will see something interesting? Agnieszka won, as you can see on the pictures. First a big bull came out the forest and crossed the river and after a while a small herd of females and young bisons entered shallow waters and stayed there for half an hour or so. In the meantime Włodek saw nothing :-(.
© Agnieszka i Włodek Bilińscy, bank zdjęć, fotografia przyrodnicza.
Przy okazji zapraszamy na fotograficzne warsztaty "Bieszczady dniem i nocą"
oraz na naszego FACEBOOKA